poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział IV "Ruda"

Rozdział IV 


- Gdzie tak biegniesz?! - zapytała Veronica wybiegając razem z chłopakami z gabinetu Snape'a. 
- Jak to gdzie? Do świętego Munga, muszę się zobaczyć z Teo. 
- Niby jak mamy się tam dostać? 
- Nie MY Blondasie, ze mną idzie tylko Czarna. 
- A ja i Blaise to co? 
- Chłopie znamy się dopiero kilka godzin! - krzyknęła Veronica i zwróciła się do Jo - W pokoju nauczycielskim powinien być kominek, na pewno jest połączony z Mungiem. 
Brązowowłosa zahamowała tak gwałtownie że cała trójka poleciałaby na ziemię. Ale oczywiście zwinność chłopaków, którą nabyli na meczach, przydała się i teraz. Veronica która nie jest zawodnikiem przewróciła się na przyjaciółkę i razem z nią zleciała na zimną podłogę. 
- Kobieto zabić mnie chcesz!? - krzyknęła Czarna i po podniesieniu się pomogła Joannie. 
- Ale z Was dżentelmeni. - spojrzała krzywo na chłopaków.
- Nieważne. - wtrąciła szybko brązowowłosa, widząc że Blaise chcę odpowiedzieć na tę zaczepkę. - Wy dwaj nas kryjcie, jak ktoś będzie pytać to mamy szlaban. Z Veronicą wrócimy późno więc nie czekajcie na nas. 
Dziewczyna skończywszy mówić pociągnęła swoją przyjaciółkę za skrawek szaty i pobiegła z nią w kierunku pokoju nauczycielskiego.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

- No to jesteśmy. - skomentowała Czarna i dodała po chwili ciszy. - Idziemy? 
- Jasne - mruknęła druga i powoli zaczęła otwierać drzwi. 
Ich oczom ukazał się przestronny pokój. Na środku stało hebanowe biurko, podłoga była z ciemnego drewna a  na niej leżał ogromny dywan z naszytym herbem Hogwartu. Ciemno bordowe ściany były pokryte flagami domów a na lewo od wejścia wmurowany był kominek. Od razu, gdy dziewczyny go zobaczyły rzuciły się na miseczkę wypełnioną proszkiem Fiuu. Po chwili znajdowały się w pomieszczeniu przypominającym gabinet magomedyka.

- Chodźmy stąd zanim ktoś tu przyjdzie. - powiedziała Veronica.
Ślizgonki ruszyły w kierunku sali Teodora po drodze mijając pełno krzątających się czarodziei i czarownic. Gdy doszły do odpowiedniej sali, przeżyły szok. Przy łóżku Notta siedziała rudowłosa dziewczyny. 
Przyjaciółki wpadły do pomieszczenia, a dziewczyna zerwała się z krzesła. 

- Kim ty jesteś i co tu robisz?! - spytała Joanne. 
- J-ja jestem tu z polecenia. Mam sprawdzić co się stało że jego stan się pogorszył. - wyjąkała dziewczyna. 
- Achaaaaa, no niech będzie... A nazywasz się? - spytała unosząc brew. 
- Ginny, Ginny Weasley.
- Okey... Ginny. Wiesz już co się stało. - spytała Czarna, widząc jak Jo siada na krześle i łapię brata za rękę. 
- Niestety nie... ale możemy iść teraz do magomedyka i się spytać. 
Nie zdążyły nic zrobić kiedy do sali wpadło pełno postaci w kitlach i wyproszono dziewczęta z sali.
- Co się dzieje? - spytała Nott płaczliwym głosem.
- Stan pani brata pogorszył się jeszcze bardziej. Nie znamy jeszcze przyczyny ale spróbujemy dowiedzieć się jak najszybciej, na razie proszę wracać do szkoły. - powiedziawszy to medyk również wbiegł do sali w, której była już reszta lekarzy.
Jo w tym momencie rozpłakała się na dobre, lecz chwilę potem podbiegł do nich czarnowłosy mężczyzna około trzydziestki. 
- Dziewczyny, nie możecie na razie odwiedzić Teodora. Gdy poprawi się jego stan lub... - tu jego wzrok spoczął na Joanne. - no nieważne... Wyślemy sowę a teraz wracajcie do szkoły.
Veronica wzięła pod ramię Jo i odpowiedziała na przepraszający uśmiech magomedyka.
Gdy szły do kominka dogoniła je Ginny.
- Może pójdziemy do gospody pod Świńskim Łbem na piwo kremowe, co ty na to Jo? - spytała z nadzieją że poprawi przyjaciółce humor.
- Czemu nie... - odpowiedziała już spokojniej.
- A cisza nocna? - spytała zdziwiona Ginny. 
Ślizgonki spojrzały z politowaniem na pannę Weasley. 
- Idziesz z nami czy tchórzysz Gryfiaczku?
- Gryfoni nigdy nie tchórzą. - powiedziała i spojrzała dziewczynom hardo w oczy.
- Ta jasne... - mruknęła pod nosem Joanne. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- J-ja chcęęę jeeszcze zostaaaaaać - wyła brązowowłosa. 
- Tobie już wystarczy. - powiedziała Veronica.
- Daj pomogę ci, będzie szybciej. - Rudowłosa złapała za drugie ramię "troszku" upitą dziewczynę. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Co WY tu robicie o tej porze?! - krzyknął Snape widząc uczennice wchodzące do Sali Wejściowej. 
- Ale paaaanie co pan mówi, jest dopiero... - tu Joanne spojrzała na naścienny zegar. - A no faktyyyycznie, trochę późno się zrobiło. - dodała z głupim uśmieszkiem. 
Black spojrzała na przyjaciółkę z rozbawieniem, natomiast Weasley nie widział się wieczór spędzony w lochach. Wpatrywała się z przerażeniem w nauczyciela eliksirów. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witamy Was. Przed wami czwarty rozdział naszej historii. Może brakować kilku przecinków ;)
Mamy nadzieję, że wam się spodoba.
Dziedziczki Salazara <3