poniedziałek, 12 września 2016

I Miniaturka - Spotkanie na wieży.

Spotkanie na wieży astronomicznej 
Miniaturka do przeczytania po przeczytaniu rozdziału VI! :)

Czarnowłosy razem ze swoim przyjacielem właśnie wracał z kolacji.

- Nie idziesz do dormitorium? - spytał jego towarzysz.
- Nie, wracaj sam. Muszę iść do sowiarni. - powiedział oddalając się od kolegi.

Gdy dotarł na wieżę od razu skierował się do jednej z sów. Gdy już miał wysłać list zauważył, że ktoś opierał się o barierkę.

- Hej? Co ty tu robisz? 

Dziewczyna nie spodziewając się tutaj nikogo podskoczyła pod wpływem jego głosu i szybko odwróciła się w stronę chłopaka. 

- A ty co tu robisz? - spytała próbując opanować oddech.
- Wysyłam list - odpowiedział pokazując sowę z liścikiem przywiązanym do nóżki.

Czarnoskóra dziewczyna przyglądała się chłopakowi, gdy ten wypuszczał zwierzę. Oboje obserwowali odlatującego ptaka. Po dłuższej ciszy zielonooki postanowił zacząć rozmowę. 

- Jestem Harry.
- No tak jak mogłam cię nie poznać, ta twoja słynna błyskawica  na czole i w ogóle. Jak to się stało, że masz tą bliznę? Słyszałam dużo dziwnych historii. 
- Mogę powiedzieć ci trochę jak zdradzisz mi swoje imię - zaproponował chłopak.
- Katie Zabini.
- Siostra Blaise'a?
- Tak.
- Nie wiedziałem, że ma siostrę...
- Nie odwlekaj tematu - zachichotała dziewczyna.
- Ehh...

Po dłuższym biciem się z myślami Potter stwierdził, że i tak nie ma nic do stracenia więc zaczął mówić.

- Z tego co opowiadali mi rodzice to Snape zafundował mi tą bliznę.
- Naprawdę? - zaśmiała się Zabini - A co, uderzył Cię miotłą jak byłeś mały?
- Kiedy pojawił się w moim domu,aby pogodzić się z moim ojcem przyszedł do nas Voldemort.
- Oh... - zawstydziła się dziewczyna.
- Kiedy moi rodzice sprzeciwili mu się mówiąc, że nie dołączą do niego, wściekł się.  Zaczął wrzeszczeć celując w nas różdżką. Snape wiedząc, że Riddle nie wytrzyma i pozbawi kogoś życia zdecydował się na rzucenie w niego zaklęcia niewybaczalnego. Voldemort nie spodziewając się ataku ze strony, jak myślał, swojego poplecznika opadł martwy na ziemię. Jego ciało zaczęło się rozpadać lecz zanim na dobre zniknął, coś zaczęło unosić się z nad jego szczątkami. To coś zaczęło kierować się w moją stronę. Moi rodzice próbowali to powstrzymać, lecz nie udało im się. Snape rozpoznał, że to co we mnie wstąpiło było klątwą, Długo trwało uwolnienie mnie od niej. A to - tu Harry dotknął blizny - zostało mi jako pewnego rodzaju pamiątka po wspaniałych technikach Snape'a pozbywania się klątwy.

Dziewczyna milczała.

- Co jest? Już nie jesteś chętna do rozmowy? - zaśmiał się.
- Voldemort chciał uprzykrzyć komuś życie nawet po swojej śmierci - rzekła Katie.
- Tak - powiedział cicho.

Po tych słowach zaczęli prowadzić luźną konwersacje o wszystkim i o niczym, sami byli zdziwieni jak łatwo przychodzi im rozmawiać na te wszystkie tematy.

- Pójdę już, zasiedzieliśmy się tu. Zapewne jest już późno i dawno powinniśmy być w swoich dormitoriach.
- Racja.
Ruszyli razem, szli w kompletnej ciszy myśląc o spotkaniu. Dopiero gdy mieli iść w innym kierunku dziewczyna się odezwała.
- Dziękuję.
- Za co? - zdziwił się chłopak.
- Już dawno nie rozmawiałam z nikim tak... - przerwała dziewczyna.
- Normalnie?
- Tak, tak normalne - uśmiechnęła się Katie.
- Myślę dokładnie tak samo, mam nadzieję, że będzie jeszcze dużo okazji do takiej rozmowy. Dobranoc - Harry powiedziawszy to odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku swojego dormitorium.

Zabini stała tak jeszcze chwilę i uśmiechając się pod nosem skierowała swe kroki do lochów. Gdy tak szła zajęta swoimi myślami nie przejmowała się niczym, gdy nagle skręcając w róg wpadła na kogoś i przewróciła się na ziemię. Leżąc tak usłyszała głos, głos swojego brata.

Witamy! 

Oto krótka miniaturka w której opisujemy co się dzieje z Katie. Jest to dość ważne, ale stwierdziłyśmy, że przedstawimy to Wam w tej właśnie formie :) Będzie więcej takich miniaturek ukazujących dzieje pobocznych bohaterów. Mamy nadzieję, że się spodobało, zachęcamy do zostawiania komentarzy napędzają one nas do tworzenia kolejnych rozdziałów. :) 

Dziedziczki Salazara <3 

niedziela, 11 września 2016

Rozdział VI "Kuchnia"

Rozdział VI

- Narcyza Malfoy? Kurcze nie wiedziałam, że tu pracuje - rzekła Jo.
- Ja myślałam, że cały dzień siedzi w domu i nic nie robi - Veronica wzięła przyjaciółkę pod ramię. - No ale cóż ona nas nie zna, więc chodźmy. Płacimy razem?
- Jasne. Dzień dobry - Jo zwróciła się do kobiety przy ladzie.
- Witam, tylko te dwie sukienki? 

Dziewczyny przytaknęły.

- To będzie 10 galeonów.

Veronica, położywszy pieniądze, wyszła ze sklepu razem z Joanne.

- Może mają problemy finansowe? I musi chodzić do pracy? - rzuciła pomysłem Czarna.
-Oni są jedną z najzamożniejszych rodzin czarodziejów czystej krwi, więc wątpię. A poza tym to nie nasz problem.
-Przecież wiesz, że ja lubię wszystko wiedzieć.
- Oj wiem, wiem. Chodźmy już po tą ognistą i wracajmy do Hogwartu - zakończyła temat Nott.
W Hogwarcie 
- Przez Ciebie nie zdążyłyśmy na kolację! - marudziła Czarna rzucając się na łóżko.
- A co ja takiego zrobiłam?
- Zachciało Ci się iść do tej starej baby.
- Ej ja lubię Panią Moer. Jest bardzo miła.
- Aż za bardzo. Ona ma chyba ze dwadzieścia kotów!
- Nie marudź.
- Przestanę jak załatwisz mi coś do jedzenia. Marzy mi się ciasto dyniowe. O! Albo czekoladowe... - rozmarzyła się Veronica.
- Dobra przejdę się do skrzatów.
- Dziękuje! - krzyknęła uradowana dziewczyna. - Uważaj na Filcha.
- Oh, dziękuję za radę- powiedziała Jo wychodząc z dormitorium
Tymczasem w sali wyjściowej
- Blaise, to twoja wina! 
- Tak? A kto wpadł na pomysł przefarbowania tego pierwszoroczniak na niebiesko?
- No chyba nie ja -zapierał się Malfoy.
- Oczywiście, że ty gumochołonie! Przez Ciebie McGonagall  kazała nam wyczyścić salę po dzisiejszych zajęciach. Straciliśmy przez to cały dzień.
- Nie marudź, przyda ci się trochę wysiłku fizycznego. Sam mówiłeś, że w wakacje nic nie robiłeś, a niedługo zaczynają się rozgrywki Quidditcha.
- Zamknij się i chodź do kuchni. przez ciebie ominęła nas kolacja.
- A ty jak zawsze o jedzeniu. Nie potrafię się nadziwić, że nie jesteś gruby.

Gdy chcieli wejść do kuchni drzwi otworzyły się, an oni niemalże wpadli na talerz wypełniony słodkościami.

- Uważajcie jak chodzicie - warknęła Panna Nott.
- Dużo tego sobie nałożyłaś - powiedział Blaise patrząc na pysznie wyglądające babeczki. 
- Co WY tu robicie? 
- No zgadnij - rzekł Draco patrząc na nią z pogardą.
- Nie takim tonem Blondi - powiedziała Czarna idąc w ich kierunku.
- Co ty... - zaczął Blaise.
- Nie interesuj się - przerwała mu pstrykając go w nos - Długo nie przychodziłaś. 
- Coś mnie zatrzymało - spojrzała brązowowłosa na chłopaków. 
- Czymś to ty możesz nazywać to warzywo, swojego brata - powiedział Malfoy.
-  Jak ci zaraz przywalę to ty zamienisz się w warzywo! - warknęła  Czarna wyciągając różdżkę.
- Grozisz mi? - spytał oschle Malfoy również gotowy do walki.
- Uspokójcie się, zachowujecie się jak dzieci - powiedział Zabini.
- Porozmawiajmy jak dorośli - rzekła Jo. 
- Chodźmy do kuchni zjeść coś, tam pogadamy - zaproponował Blaise.
- Nie o to mi... 
- Zgadzam się! - przerwała Veronica Joannie, zabierając jej talerz ze słodkościami.

Wchodząc do kuchni Jo i Malfoy byli źli na przyjaciół z powodu ich zadowolonych min. Żadne z ich czwórki nie wiedziało, że właśnie zaczęła się ich wspólna przygoda.

Witamy! 

Oto kolejny rozdział. Mamy nadzieje, że się spodoba. 

Dziedziczki Salazara <3

wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział V "Niecodzienne zakupy"

Rozdział V

- Co WY tu robicie o tej porze?! - krzyknął Snape widząc uczennice wchodzące do Sali Wejściowej. 
- Ale paaaanie co pan mówi, jest dopiero... - tu Joanne spojrzała na naścienny zegar. - A no faktyyyycznie, trochę późno się zrobiło. - dodała z głupim uśmieszkiem. 
Black spojrzała na przyjaciółkę z rozbawieniem, natomiast Weasley nie widział się wieczór spędzony w lochach. Wpatrywała się z przerażeniem w nauczyciela eliksirów. 
-Black proszę zaprowadzić pannę Nott do dormitorium, a ja utnę sobie pogawędkę z Ginewrą.
- Oczywiście panie psorze - mówiąc to oddaliła się z chichoczącą  przyjaciółką do lochów. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Następnego dnia...(środa)

Joanne obudziła się z wielkim bólem głowy, słysząc dźwięk przypominający przeciąganie paznokciami po tablicy. Podniósłszy głowę z poduszki wzrokiem zaczęła szukać sprawcy jej pobudki. W końcu dostrzegła Veronice "grającą" na skrzypcach. 
- Co ty...! - powiedzała
- Nooo postanowiłam zacząć karierę muzyczną.
- Ta jasne - warknęła Jo podnosząc się ociężale z łóżka. - Co my wczoraj robiłyśmy? Łeb mi pęka.
- No wiesz, nic ciekawego. Można powiedzieć, że po pijaku zaprzyjaźniłyśmy się z Rudą.
- Weasley?
- Tak, ale powiem ci, że jest inna niż jej brat. Poza tym myślę, że ma coś do Teo.
- Wczoraj też mi się tak wydawało, ale po wyjściu ze szpitala nie pamiętam już nic. Gdzie poszłyśmy?
- Do nowo otwartego baru Pod Pijanym Mugolem, pełno mugolskich procentów. - powiedziała Veronica malując sobie usta.
- Co dziś za dzień? Nie powinnyśmy być na zajęciach?
- Zwolniłam nas u Snape'a.
- Chyba cię polubił? - zaśmiała się Jonne.
- No wiesz jako można mnie nie lubić? - uśmiechnęła się słodko. - zbieraj się idziemy do Hogsmeade.
- Po co?
- Żeby kupić rzeczy na piątek.
- A co jest w piątek? - zaciekawiła się Nott.
- Impreza dziewczyno. - zirytowana dziewczyna przeciągnęła dłonią po twarzy.
- No tak zapomniałam, ale mnie się nie chce, głowa mnie boli.
- Masz - Veronica rzuciła przyjaciółce eliksir na kaca.

Joanne wypiła cały flakonik jednym haustem i od razu poczuła się lepiej. Po 30 minutach Panna Nott była gotowa i dziewczyny wyszły z zamku.

- To co kupujemy?- spytała przyjaciółki Jo.
- Jak to co? Alkohol, w końcu to impreza.
- Tam będą najlepsi chłopcy ze szkoły i...
- Nie mam w co się ubrać! - przerwała jej Black. - chodź!

Veronica wzięła przyjaciółkę pod ramię i zaczęła ją ciągnąć do sklepów z ubraniami. Niestety nic odpowiedniego nie znalazły więc po namyśle przeniosły się do Londynu na pokątną.
Po pół godzinnej przechadzce ujrzały na wystawie jednego ze sklepów bajeczne sukienki, zdecydowały wejść i rozejrzeć się.

Veronica jak zawsze przymierzała ciemne kreacje. W końcu zdecydowała się na czarną rozkloszowaną sukienkę  ze przezroczystą górą dekoltu.

- Idziesz już? - krzyknęła do Nott siedzącej w przymierzalni.
- Została mi ostatnia do przymierzenia. Nagle Veronica usłyszała pisk swojej przyjaciółki.
- Co jest? - spytała.
- To ta!
- Dawaj! Pokaż się.
Jo wyszła z przymierzalni. Miała na sobie zieloną i krótką sukienkę.
- Wyglądasz świetnie. Bierz ją. - powiedziała Black. - Okey, więc teraz idziemy jeszcze po ognistą i... - dziewczyna zaniemówiła
- Ej, co jest? - zapytała Joanne i spojrzała w stronę gdzie wzrok Veronic się zatrzymał.

Za ladą stał nikt inny jak...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć przepraszamy za tak długa przerwę ale miałyśmy mały problem z wena i nie tylko
Rozdział trochę krótki ale następny na pewno będzie dłuższy
Zapraszamy do czytania i komentowania
Dziedziczki Salazara <3 







poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział IV "Ruda"

Rozdział IV 


- Gdzie tak biegniesz?! - zapytała Veronica wybiegając razem z chłopakami z gabinetu Snape'a. 
- Jak to gdzie? Do świętego Munga, muszę się zobaczyć z Teo. 
- Niby jak mamy się tam dostać? 
- Nie MY Blondasie, ze mną idzie tylko Czarna. 
- A ja i Blaise to co? 
- Chłopie znamy się dopiero kilka godzin! - krzyknęła Veronica i zwróciła się do Jo - W pokoju nauczycielskim powinien być kominek, na pewno jest połączony z Mungiem. 
Brązowowłosa zahamowała tak gwałtownie że cała trójka poleciałaby na ziemię. Ale oczywiście zwinność chłopaków, którą nabyli na meczach, przydała się i teraz. Veronica która nie jest zawodnikiem przewróciła się na przyjaciółkę i razem z nią zleciała na zimną podłogę. 
- Kobieto zabić mnie chcesz!? - krzyknęła Czarna i po podniesieniu się pomogła Joannie. 
- Ale z Was dżentelmeni. - spojrzała krzywo na chłopaków.
- Nieważne. - wtrąciła szybko brązowowłosa, widząc że Blaise chcę odpowiedzieć na tę zaczepkę. - Wy dwaj nas kryjcie, jak ktoś będzie pytać to mamy szlaban. Z Veronicą wrócimy późno więc nie czekajcie na nas. 
Dziewczyna skończywszy mówić pociągnęła swoją przyjaciółkę za skrawek szaty i pobiegła z nią w kierunku pokoju nauczycielskiego.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

- No to jesteśmy. - skomentowała Czarna i dodała po chwili ciszy. - Idziemy? 
- Jasne - mruknęła druga i powoli zaczęła otwierać drzwi. 
Ich oczom ukazał się przestronny pokój. Na środku stało hebanowe biurko, podłoga była z ciemnego drewna a  na niej leżał ogromny dywan z naszytym herbem Hogwartu. Ciemno bordowe ściany były pokryte flagami domów a na lewo od wejścia wmurowany był kominek. Od razu, gdy dziewczyny go zobaczyły rzuciły się na miseczkę wypełnioną proszkiem Fiuu. Po chwili znajdowały się w pomieszczeniu przypominającym gabinet magomedyka.

- Chodźmy stąd zanim ktoś tu przyjdzie. - powiedziała Veronica.
Ślizgonki ruszyły w kierunku sali Teodora po drodze mijając pełno krzątających się czarodziei i czarownic. Gdy doszły do odpowiedniej sali, przeżyły szok. Przy łóżku Notta siedziała rudowłosa dziewczyny. 
Przyjaciółki wpadły do pomieszczenia, a dziewczyna zerwała się z krzesła. 

- Kim ty jesteś i co tu robisz?! - spytała Joanne. 
- J-ja jestem tu z polecenia. Mam sprawdzić co się stało że jego stan się pogorszył. - wyjąkała dziewczyna. 
- Achaaaaa, no niech będzie... A nazywasz się? - spytała unosząc brew. 
- Ginny, Ginny Weasley.
- Okey... Ginny. Wiesz już co się stało. - spytała Czarna, widząc jak Jo siada na krześle i łapię brata za rękę. 
- Niestety nie... ale możemy iść teraz do magomedyka i się spytać. 
Nie zdążyły nic zrobić kiedy do sali wpadło pełno postaci w kitlach i wyproszono dziewczęta z sali.
- Co się dzieje? - spytała Nott płaczliwym głosem.
- Stan pani brata pogorszył się jeszcze bardziej. Nie znamy jeszcze przyczyny ale spróbujemy dowiedzieć się jak najszybciej, na razie proszę wracać do szkoły. - powiedziawszy to medyk również wbiegł do sali w, której była już reszta lekarzy.
Jo w tym momencie rozpłakała się na dobre, lecz chwilę potem podbiegł do nich czarnowłosy mężczyzna około trzydziestki. 
- Dziewczyny, nie możecie na razie odwiedzić Teodora. Gdy poprawi się jego stan lub... - tu jego wzrok spoczął na Joanne. - no nieważne... Wyślemy sowę a teraz wracajcie do szkoły.
Veronica wzięła pod ramię Jo i odpowiedziała na przepraszający uśmiech magomedyka.
Gdy szły do kominka dogoniła je Ginny.
- Może pójdziemy do gospody pod Świńskim Łbem na piwo kremowe, co ty na to Jo? - spytała z nadzieją że poprawi przyjaciółce humor.
- Czemu nie... - odpowiedziała już spokojniej.
- A cisza nocna? - spytała zdziwiona Ginny. 
Ślizgonki spojrzały z politowaniem na pannę Weasley. 
- Idziesz z nami czy tchórzysz Gryfiaczku?
- Gryfoni nigdy nie tchórzą. - powiedziała i spojrzała dziewczynom hardo w oczy.
- Ta jasne... - mruknęła pod nosem Joanne. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- J-ja chcęęę jeeszcze zostaaaaaać - wyła brązowowłosa. 
- Tobie już wystarczy. - powiedziała Veronica.
- Daj pomogę ci, będzie szybciej. - Rudowłosa złapała za drugie ramię "troszku" upitą dziewczynę. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Co WY tu robicie o tej porze?! - krzyknął Snape widząc uczennice wchodzące do Sali Wejściowej. 
- Ale paaaanie co pan mówi, jest dopiero... - tu Joanne spojrzała na naścienny zegar. - A no faktyyyycznie, trochę późno się zrobiło. - dodała z głupim uśmieszkiem. 
Black spojrzała na przyjaciółkę z rozbawieniem, natomiast Weasley nie widział się wieczór spędzony w lochach. Wpatrywała się z przerażeniem w nauczyciela eliksirów. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witamy Was. Przed wami czwarty rozdział naszej historii. Może brakować kilku przecinków ;)
Mamy nadzieję, że wam się spodoba.
Dziedziczki Salazara <3