Rozdział VI
- Narcyza Malfoy? Kurcze nie wiedziałam, że tu pracuje - rzekła Jo.
- Ja myślałam, że cały dzień siedzi w domu i nic nie robi - Veronica wzięła przyjaciółkę pod ramię. - No ale cóż ona nas nie zna, więc chodźmy. Płacimy razem?
- Jasne. Dzień dobry - Jo zwróciła się do kobiety przy ladzie.
- Witam, tylko te dwie sukienki?
Dziewczyny przytaknęły.
- To będzie 10 galeonów.
Veronica, położywszy pieniądze, wyszła ze sklepu razem z Joanne.
- Może mają problemy finansowe? I musi chodzić do pracy? - rzuciła pomysłem Czarna.
-Oni są jedną z najzamożniejszych rodzin czarodziejów czystej krwi, więc wątpię. A poza tym to nie nasz problem.
-Przecież wiesz, że ja lubię wszystko wiedzieć.
- Oj wiem, wiem. Chodźmy już po tą ognistą i wracajmy do Hogwartu - zakończyła temat Nott.
W Hogwarcie
- Przez Ciebie nie zdążyłyśmy na kolację! - marudziła Czarna rzucając się na łóżko.
- A co ja takiego zrobiłam?
- Zachciało Ci się iść do tej starej baby.
- Ej ja lubię Panią Moer. Jest bardzo miła.
- Aż za bardzo. Ona ma chyba ze dwadzieścia kotów!
- Nie marudź.
- Przestanę jak załatwisz mi coś do jedzenia. Marzy mi się ciasto dyniowe. O! Albo czekoladowe... - rozmarzyła się Veronica.
- Dobra przejdę się do skrzatów.
- Dziękuje! - krzyknęła uradowana dziewczyna. - Uważaj na Filcha.
- Oh, dziękuję za radę- powiedziała Jo wychodząc z dormitorium
Tymczasem w sali wyjściowej
- Blaise, to twoja wina!
- Tak? A kto wpadł na pomysł przefarbowania tego pierwszoroczniak na niebiesko?
- No chyba nie ja -zapierał się Malfoy.
- Oczywiście, że ty gumochołonie! Przez Ciebie McGonagall kazała nam wyczyścić salę po dzisiejszych zajęciach. Straciliśmy przez to cały dzień.
- Nie marudź, przyda ci się trochę wysiłku fizycznego. Sam mówiłeś, że w wakacje nic nie robiłeś, a niedługo zaczynają się rozgrywki Quidditcha.
- Zamknij się i chodź do kuchni. przez ciebie ominęła nas kolacja.
- A ty jak zawsze o jedzeniu. Nie potrafię się nadziwić, że nie jesteś gruby.
Gdy chcieli wejść do kuchni drzwi otworzyły się, an oni niemalże wpadli na talerz wypełniony słodkościami.
- Uważajcie jak chodzicie - warknęła Panna Nott.
- Dużo tego sobie nałożyłaś - powiedział Blaise patrząc na pysznie wyglądające babeczki.
- Co WY tu robicie?
- No zgadnij - rzekł Draco patrząc na nią z pogardą.
- Nie takim tonem Blondi - powiedziała Czarna idąc w ich kierunku.
- Co ty... - zaczął Blaise.
- Nie interesuj się - przerwała mu pstrykając go w nos - Długo nie przychodziłaś.
- Coś mnie zatrzymało - spojrzała brązowowłosa na chłopaków.
- Czymś to ty możesz nazywać to warzywo, swojego brata - powiedział Malfoy.
- Jak ci zaraz przywalę to ty zamienisz się w warzywo! - warknęła Czarna wyciągając różdżkę.
- Grozisz mi? - spytał oschle Malfoy również gotowy do walki.
- Uspokójcie się, zachowujecie się jak dzieci - powiedział Zabini.
- Porozmawiajmy jak dorośli - rzekła Jo.
- Chodźmy do kuchni zjeść coś, tam pogadamy - zaproponował Blaise.
- Nie o to mi...
- Zgadzam się! - przerwała Veronica Joannie, zabierając jej talerz ze słodkościami.
Wchodząc do kuchni Jo i Malfoy byli źli na przyjaciół z powodu ich zadowolonych min. Żadne z ich czwórki nie wiedziało, że właśnie zaczęła się ich wspólna przygoda.
Witamy!
Oto kolejny rozdział. Mamy nadzieje, że się spodoba.
Dziedziczki Salazara <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz